Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 listopada 2012

Nauki z Marszu Niepodległości



Czy Polaków stać na naukę z tego, co się stało 11.11.2012? Czy należy czekać, aż dramaturgia podobnych zdarzeń zaczerwieni się krwią?

W historii raczej z podobnych zdarzeń nie zdawaliśmy egzaminów, pewnie tym razem będzie podobnie. Niemniej środowiska, które są w stanie zaleczyć tę ropiejącą ranę narodu, winni przedsięwziąć jakieś inicjatywy. Może nie odniosą one skutek natychmiastowy, mogą być ostoją w momencie o wiele krytyczniejszym niż obecnie.

Kto miałby to zrobić?

Politycy? Jest to wątpliwe, czy środowiska Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska stać na konstruktywny dialog, aby się nie obrażać nawzajem. W końcu stale się spotykają na sali sejmowej i trwa tam bezustanna wojna polsko-polska bez zawieszenia broni..

Może więc najpierw należałoby zdefiniować przyczyny, bo jeżeli są one ideowe, to nie byłoby problemów. Jeżeli personalne - to środowiska stricte pozapolityczne, ale sytuujące się w innej ekspresji światopoglądowej, winny znaleźć płaszczyzny, na których położyłoby się przyczynę problemów i tak długo się szukało w nim wspólnych wartości, aż byłby możliwy przynajmniej dialog.

Tymi środowiskami mogłyby być dziennikarze i kultura wysoka. Mogę sobie wyobrazić, jak rozmawia dziennikarz "Gazety Wyborczej" z kolegą z "Rzeczpospolitej" (choć z "Gazety Polskiej" pojawia się trudność). Na pewno możliwy jest dialog w środowiskach artystycznych: pisarzy, malarzy, architektów, etc.

Wcale nie muszą to być jakieś wielkie tematy. Np. w tej chwili jest możliwy dialog o historii na bazie filmu Pasikowskiego "Pokłosie". Osiągnięcie zgody, że w Polaku jest tchórz i bohater nie powinno nieść szczególnie wzajemnej niechęci.

Polska rana ropieje, widać to było w trakcie Marszu Niepodległości. Kilka razy uderzona może krwawić. W takich wydarzeniach wcale nie jest trudno o jedną, czy drugą ofiarę śmiertelną. A potem może krew rozlać się szerzej i szerzej. O tym winny myśleć środowiska, które jeszcze coś mogą, bo po takich szkodach jak dziś możemy być głupi, jak to drzewiej bywało i w dłuższej perspektywie w rezultacie braku rozumu traciliśmy niepodległość.

czwartek, 8 listopada 2012

Brzeziński o chorym Kaczyńskim



Nie chcę usprawiedliwiać Jarosława Kaczyńskiego, ale może ona kompletnie nic nie pojmuje z polityki zagranicznej. Wszak Smoleńsk w tej wersji zamach lansowanej przez prezesa i Macierewicza jest na rękę Rosjanom.

Czyżby w ogóle nie znał literatury politycznej i pięknej, która to dobrze opisuje. Rosjanie zawsze byli wytrawnymi graczami w skłócaniu i wcale Polacy nie są szczególnie w ich praktyce. Doskonale to przerabiali na Zakaukaziu.

U nas doskonale to jest scharakteryzowane w dramacie Gabrieli Zapolskiej "Tamten".

O dzieleniu Polaków w TVN24 mówił Zbigniew Brzeziński, znawca tego problemu. Przede wszystkim wytrawny i wyśmienity gracz polityczny. Do polityki potrzebna zimna głowa, a nie fobie, jakie prezentuje Kaczyński.

Polityka w Polsce stała się nieodpowiedzialna i zmierza do podważania fundamentów państwa. Brzeziński nawet nazywa, iż zachowanie Kaczyńskiego jest podyktowane psychologicznymi trudnościami, bo jest chory. Kaczyński jest godny ledwie pogardy.

To wiemy, ale co z tego. Ten człowiek brnie w chorobę, a wraz z nim partia PiS i elektorat.

poniedziałek, 5 listopada 2012

U Lisa o trotylu i pokoleniach




W programie Tomasza Lisa było interesująco. Nie dlatego, aby gadające głowy wyjątkowo się przekrzykiwały, ale sytuacja w tej chwili jest w polityce szczególna. Padło jednak kilka uwag, które w tym ferworze mogły umknąć.

Stało się to, czego należało oczekiwać. Z redakcją "Rzeczpospolitej" rozstali się główni sprawcy "afery trotylowej". Naczelny Tomasz Wróblewski, autor artykułu "Trotyl na wraku tupolewa", Cezary Gmyz,  i dwóch innych ważnych redaktorów.

O tym głównie krzyczano, a Zbigniew Ziobro orzekł, iż "państwo nie zdało egzaminu". Niech mu małość będzie wybaczona.

Najważniejsze słowa wypowiedział socjolog Radosław Markowski (prof.): Młode pokolenie rośnie w nienormalnym kraju, gdzie na porządku dziennym jest nazywanie premiera i prezydenta zdrajcami.
Mamy dwa plemiona i dwie prawdy w kraju. Udowodniono, że nie było zamachu. Nie wiadomo, czego my szukamy. Nie wiadomo, jakiej prawdy poszukujemy.

Jak następcy mają być normalni, gdy otrzymują takie lekcje? Tylko jeden polityk potrafił tak zepsuć przestrzeń debaty w kraju. Należy pomyśleć, jak go wyeliminować z polityki i jego chore rojenia o patriotyzmie, które polegają tak naprawdę na braku rozeznania się w naszej historii, kulturze, literaturze.

niedziela, 4 listopada 2012

Cep Kaczyński



Zbyt rzadko zajmują głos w sprawach publicznych polscy twórcy. Politycy rozpirzają kraj, niespecjalnie martwiąc się tą destrukcją. Mistrzem w tej dyscyplinie jest Jarosław Kaczyński.

Postać prosta, by nie powiedzieć prostacka. Taką też proponuje narrację, prostą jak cep.

A jaką może zaproponować tak nikczemna postać? O tym w wywiadzie dla "Newsweeka mówi wybitna reżyserka filmowa, Agnieszka Holland:

"Taki mechanizm nienawiści przerabialiśmy w latach 30., prawda? Żal mi Tuska, że jego przeznaczeniem stał się ktoś taki jak Kaczyński. Jarosław K. jest mistrzem destrukcji, szczucia – to jest coś, co on umie, ma niebywały talent do wykańczania ludzi, których uznał za wrogów. Zrobił to z Wałęsą, który już od 20 lat musi udowadniać, że nie jest agentem. A Tusk przez 2,5 roku musi konfrontować się z oskarżeniami, że jest zdrajcą i mordercą. Myślę, że psychicznie na dłuższą metę jest to nie do wytrzymania".

"Kiedyś rozmawiałam z braćmi Karnowskimi, zgodziłam się na wywiad z nimi, bo byłam na etapie, kiedy uważałam, że mam się zgadzać na rozmowę z każdym, kto chce ze mną rozmawiać. No i jak zaczęli mówić o Smoleńsku, że komisja Millera to w większości sowieccy agenci, że to jest udowodnione, że to, że śmo, to zobaczyłam taki rodzaj napięcia, podniecenia, jaki pamiętam jako dziecko z wczesnych lat 50. To jest prawdziwa wiara".

"A w końcu ci ludzie zawierzyli nam. Nam. Polsce. Wszyscy krzyczą, że państwo nie zdało egzaminu, bo się pier*** dach nie rozwinął! Natomiast tutaj setki ludzi traktuje się jak przestępców i oni wynoszą stąd przekonanie, że to jest obrzydliwy kraj, który jest dla nich piekłem".

piątek, 2 listopada 2012

Redakcja "Rzeczpospolitej" na bruk



Ewidentnie zostały złamane standardy w "Rzeczpospolitej". Złamał Cezary Gmyz (może najmniej ze wszystkich), przede wszystkim Tomasz Wróblewski. Mimo iż spotkał się z prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem.

Zresztą co z tego spotkania wynikło? Jeżeli Seremet miał wiedzę, jaką przekazał na konferencji prasowej prokurator płk Ireneusz Szeląg, to fatalnie o nim świadczy. Winien opublikować z samego rana komunikat, który byłby identyczny, jak Szeląga, bądź zwołać konferencję prasową z takimiż zaprzeczającymi stwierdzeniami o trotylu, jakie padły w artykule "Rz".

Może być jeszcze gorsza sytuacja z Seremetem. Jeżeli uczestniczył (nawet mimowolnie) w tej fałszywej wiadomości o trotylu, albo podać się do dymisji, albo być zdymisjonowanym przez prezydenta RP.

"Rz" łamie standardy dziennikarskie. Właściciel Grzegorz Hajdarowicz, aby ratować tytuł, musi sprowadzić na bruk Wróblewskiego i Gmyza, a także innych publicystów tego zasłużonego dziennika, bo nie odzyskają wiarygodności.

Innego wyjścia nie ma. Chyba, że media chcą psuć demokrację. Tego chyba krajowi nikt nie życzy.

czwartek, 25 października 2012

Tusk dotrwa do 2015 roku



Brytyjski "The Economist" krytycznie pisze o sytuacji Polski. Zauważa problemy wewnętrzne kraju i opozycję PiS, która arogancko sobie poczyna.

Krytycznie, to nie znaczy, że nie zazdroszczą, nie znaczy, że nie zauważają, iż Polska to wciąż jasny punkt na tle kryzysowej Europy.

Brytyjczycy zauważają tracenie przez Donalda Tuska popularności, jednak utrzymują, że do wyborów 2015 roku powinien dociągnąć.

Tuska może nie zawieść Jarosław Kaczyński, który "w przeszłości popełniał błędy i zaprzepaszczał swoje szanse".

W kraju nie zauważamy tego, co dla Brytyjczyków nie umyka uwagi, mianowicie Tusk zdecydował się na niepopularne i bolesne reformy, które są nieodzowne, ale przez rodaków niekoniecznie akceptowane. To z pewnością odwaga premiera. Ale partia rządząca nie ustrzegła się błędów własnych i to dołuje ją w sondażach.

Mimo to, jak na 5 lat rządzenia, Tusk i Platforma mało się zużyły, wszak w Polsce żadne ugrupowanie nie przebrnęło jednej kadencji. Druga kadencja to premia od wyborców.


środa, 24 października 2012

Szczęście Joanny Muchy





Joanna Mucha pracuje w resorcie, który w ostatnich latach jest wyjątkowo pechowy, a nawet niebezpieczny.

Tylko sport. Niewielu udało się zrobić w nim karierę raczej większość lądowała na zielonej trawce, a niektórzy w więzieniu, zdarzało się, iż nawet w grobie.

Na sporcie karierę zrobił tylko Aleksander Kwaśniewski, ale on za tę działkę był odpowiedzialny pod koniec PRL.

Jacek Dębski został zamordowany.

Tomasz Lipiec świat ogląda zza krat.

A Mirosław Drzewiecki po aferze hazardowej wylądował na zielonej trawce (i tak szczęśliwie, bo mogło być gorzej) i nazwał Polskę "dzikim krajem".

Joannie Musze na razie się nic nie stało. Zalało zaledwie Stadion Narodowy, bo ktoś zapomniał zasunąć szyberdach.

Oddała się w ręce premiera, ten nie przyjął dymisji. Wygląda na to, że jest pierwszą, która pokona resortowego pecha. Diabeł nie kobieta, a przy tym urodziwa.

Och.


wtorek, 23 października 2012

Terlikowski i Biedroń



U Moniki Olejnik (Kropka nad i) spotkały się dwie postaci życia publicznego - acz dystansowałbym się od pojęcia: politycznego - Tomasz Terlikowski i Robert Biedroń. Rozmawiali o bieżących sprawach: aborcji, in vitro, Kościele i bp Piotrze Jareckim.

Wydawałoby się, że nie mogą się dogadać w kwestiach dla siebie podstawowych, wszak prezentują skrajne wobec siebie stanowisko.

Terlikowski reprezentuje instytucję, dla której życie jest kreacją metafizyczną, a Biedroń przyziemność - tu i teraz - które może rozwiązać tylko człowiek, bo innych możliwości na tym Padole Łez nie ma.

Kościół ze swoimi wartościami metafizycznymi jest instytucją zmierzchającą, bo mechanizm ten pojmuje na sposób dzisiaj nie do przyjęcia dla rozumu. Znajduje jeszcze społeczne oparcie, które jest li tylko poparciem bezrefleksyjnym. A przy tym większość hierarchów, bądź decydentów, to marne postaci intelektualnie i moralnie. Najbardziej znanym jest - publiczna quasi ikona Kościoła - o. Tadeusz Rydzyk.

In vitro jest dziełem ludzkiego umysłu i doświadczenia, które służy zwykłym potrzebom ludzkim. Kościół w stosunku do tego rodzaju osiągnięć nauk przyrodniczych stworzył sztuczną dialektykę, która doświadczenie człowieka odrzuca, gdyż nie jest ono z nadania boskiego. Na świecie taką postawą Kościoła specjalnie się nie przejmują, u nas hierarchowie mają wpływy na życie polityczne, więc starają się uzyskać z tego profity.

Niestety, nasza demokracja jest młoda, a polskie elity i społeczeństwo zapóźnione cywilizacyjne, więc przez jakiś czas będziemy się zmagać z quasi wartościami chrześcijańskimi. Nie potrwa to jednak zbyt długo.

Im więcej takich wymian poglądów, jak w programie Olejnik, tym bardziej społeczeństwo będzie się przekonywało, co jest najważniejsze dla naszego życia powszedniego, a co hamuje rozwój i jest skamieliną. Acz wolałbym, aby interlokutorem Terlikowskiego nie był Biedroń, który kojarzy się z obyczajem, a niekoniecznie posiada specjalistyczną wiedzę w takich kwestiach, jak in vitro i aborcja.


niedziela, 21 października 2012

Tusk i Kaczyński



5 lat rządów Donalda Tuska i PO. Jakie były? Dramatyczne - to chyba najkrótsza odpowiedź.

Tusk ma osiągnięcia i wpadki. Najprawdopodobniej po Tadeuszu Mazowieckim jest najlepszym premierem po 1989 roku.

Także miał "najwybitniejszą" postać w opozycji. W psuciu Polski nikt Jarosławowi Kaczyńskiemu nie dorówna. Nawet w życiu prywatnym osiągnął więcej niż ktokolwiek - pchnął swego brata do polityki, a to się skończyło dla bliźniaka, jak skończyło.

Zadaniem Polaków jest nie dopuścić, aby największy psuj po 1989 roku nie dostał realnej legitymacji do niszczenia kraju.

Za pomocą systemu Kaczyńskiego doprowadzono by na Saharze, iż po tygodniu zabrakłoby piachu (stary dowcip Jana Pietrzaka).

Jak ktoś tak impotentny, jak prezes PiS, może aż tak przeć do władzy. Brak życia osobistego spowodował taki rozrost ambicji.

Chorych ambicji.

To w telegraficznym skrócie. Przyjdzie czas na głębsze potraktowanie tematu. Może na tym blogu, może gdzie indziej.

Biskupi apelują, niech sobie darują




Polski Kościół dokonuje samowykluczenia. Coraz gorzej sobie radzi wewnątrz swojej struktury, więc stara się nadrabiać dobrą miną do coraz gorszej gry.

Biskupi chcą decydować o zawartości brzucha kobiet. Akurat na czym najmniej się znają. Przynajmniej teoretycznie.

Ale dlaczego wchrzaniają się do polityki? Wszak są nie z tego świata. Do posłów Solidarnej Polski (ziobrystów) zaapelowali: "Możecie zaostrzyć ustawę antyaborcyjną. Jesteśmy z wami".

Zrozumiałbym biskupów, którzy mają dzieci. Chcą ich więcej. Ale swoje ptaki mają w nieużywaniu.

Kościół to instytucja konfesji (ducha), więc dlaczego wchrzaniają się w doznania ciała? Kobiety chcą zaznać rozkoszy, a wraz z nimi mężczyźni.

Rozkosz z biskupem jest średnia. A z ich umysłami - dzisiaj - żadna. Mogliby (powinni) zamknąć twarz - jak genitalia.

Tyle w temacie ich apelu.

wtorek, 16 października 2012

Monty Phyton



Pierwsze skojarzenie, jakie się pojawia, gdy ocenia to, co się stało na Stadionie Narodowym - Monty Phyton. Tak też oceniły angielskie media.

I znowu nie będzie winnego, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność za deszcz, który "nakapał" na najlepszy stadion w Europie.

Żeby odwoływać mecz przy dzisiejszym stanie techniki i takich pieniądzach, jakie włożono w budowę obiektu, tylko może zdarzyć się w Polsce.

Jeszcze powinien pojawić się na murawie biały niedźwiedź - byłoby dopełnieniem dopustu.


niedziela, 14 października 2012

Tusk, Donald Tusk prawicę wysadzi



W najnowszym "Newsweeku" wywiad z Andrzejem Urbańskim. Kiedyś nawet miałem z nim dobre relacje, ale nie o nich chcę dwa słowa napisać.

A o stwierdzeniu Urbańskiego (b. prezes TVP i szef Kancelarii Prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego): "Tusk się rozpęknie jak kolubryna szwedzka pod Częstochową".

Ciekawe, kto będzie tę kiełbaskę z prochem wsadzał do paszczy grubej Berty?

Jarosław Kaczyński, czy parapremier Piotr Gliński?

Niestety, w tym zestawie jeden jest Kmicic, wówczas jeszcze Babinicz - Tusk, Donald Tusk.

Tak jest Andrzeju! Jak Tusk, Donald Tusk wyśle was w powietrze, to nie będzie czego zbierać. Jeno smród ostanie.

Pochwycili trochę wiatru sondażowego w żagle, od razu w głowach zaczęło się im przewracać. Kolubrynę widzą wysadzoną. A to jedynie szkwał, ale mdłości z braku rozumu dopadły szczurów lądowych. Urbański najwyraźniej cierpi na chorobę morską. I przewraca się na prościutkich metaforach.

Kaczyński przy Tusku, Donaldzie Tusku to ledwie zwykły majtek, który szybciutko powinien szorować pokład. Bo jak nie, to za burtę wyleci. I do Szwecji doleci.


piątek, 12 października 2012

Kaczyński - polityczny szweja



Donald Tusk wygłosił porządne drugie expose w tej kadencji. W te klocki nikt mu nie podskoczy. Po 1989 roku najlepszy retor.

Expose zaskakuje, liberał stał się etatystą. Dzisiaj liberalizm musi zmienić swoją postać. Tak się dzieje w skali całego globu, oprócz Chin, gdzie panuje państwowy kapitalizm i liberalizm. Tam mogę sobie pozwolić, bo trzymają naród za twarz.

Swobodnie przepłynęło wotum zaufania, o które premier sam poprosił. Sytuacja niecodzienna. Trochę pod publiczką i uprzedzenie zamiarów Jarosława Kaczyńskiego. O tym ostatnim kilka słów. Mianowicie prezes PiS wypowiedział następujące słowa: - Rząd powinien być odwołany, bo nie spełnia standardów.

Cóż można napisać o Kaczyńskim? Eunuch intelektualny? Tak. Szkoda tracić na niego energię emocjonalną, a jednak ktoś tak niefortunny szwenda się w polskiej polityce.

Ma tyle wspólnego ten człowiek z patriotyzmem, co szmalcownicy w czasie wojny z postawą heroiczną. Ten sam wymiar moralny.

Powinien się zastanowić Kaczyński, aby odwołać siebie. Byłby to jedyny pozytywny czyn, jaki wniósłby Kaczyński do polityki. Opozycja prawicowa sama się odwołuje.

Złożyć mandat. Wystarczy tego szweja w polityce.

Żona ministra - Anne Applebaum




Można rzec: Radosław Sikorski to ma szczęście. A jest nim żona Anne Applebaum. Żartuję, bo żony nie wygrywa się na loterii. Ale zdobywa, a jak niektórzy chcą: kobieta daje zielone światło mężczyźnie. To kobieta wybiera.

Sikorski przy niej się rozwinął, osiągnął sukcesy jako człowiek i polityk. Ma szczęście? Zapracował na nie.

Portal naTemat pisze o najnowszej książce tej wybitnej dziennikarki i pisarki, nosi tytuł "Iron Curtain". Tytuł mówi wszystko. Przy okazji przypomniana zostaje jej biografia i związek z ministrem spraw zagranicznych.

Tworzą rodzinę - niemal wzorzec. Dlatego nie należy się dziwić, iż w Sikorskim tyle konserwatyzmu, choć przestał być ortodoksą. Zresztą wszyscy ludzie sukcesu są konserwatystami. Pielęgnują sukces, a piszę o tym wymiarze najtrudniejszym, a nie lekkości bytu, a dokładniej lekkomyślności.




środa, 10 października 2012

Aborcja polskiej polityki





Zwykły projekt przepisów aborcyjnych, jaki został przedstawiony przez Solidarną Polskę i nad, którym głosowano, to papierek lakmusowy i przełom w polityce polskiej.

Głosowanie odbyło się nie tylko wg nowego podziału politycznego, ale głównie nad ideami, które w najbliższym czasie mogą obowiązywać w kraju.

Za projektem, aby przeszedł do prac w komisji głosowali oprócz tradycyjnej prawicy (PiS, SP) także 40 posłów PO i niemal całe PSL.

Przeciw było 207 posłów. To są ci, na których może liczyć Donald Tusk. Czy taki sam rozkład szabel będzie, gdy dojdzie do głosowanie nad votum nieufności dla premiera?

PO jest w rozsypce. 

Co z tego, że Rafał Grupiński, wiceszef PO i szef klubu parlamentarnego powie: "Popełniono błąd".



Pęknięcia w Platformie już wydają się być nie do zażegnania. Waldemar Pawlak prawdopodobnie przeszedł na drugą stronę.

To nie było - w dłuższej perspektywie - głosowanie nad projektem przepisów antyaborcyjnych, na naszych oczach dokonuje się aborcja polskiej polityki i demokracji. Wraca IV RP.

Leszek Miller ma rację, projekt jest fundamentalistyczny i uniemożliwia jakąkolwiek aborcję.

niedziela, 7 października 2012

Wojna buldogów w PiS - w PO też



Sztuką jest przegrywać, ale jeszcze większą sztuką jest wygrywać. A tego nie za bardzo potrafi PiS. Po latach upokorzeń głównie z powodu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, promyczek nadziei daje jeden sondaż TNS Polska. Sprzyjająca PiS "Rzeczpospolita" już pisze o wojnie buldogów.

Do ucha prezesa chce się dostać kilka frakcji wewnątrz PiS, a ponoć wielkimi krokami zbliża się Adam Bielan, któremu komentatorzy przypisują nową strategię zastosowaną przez Kaczyńskiego. Przyniosła pierwszą jaskółkę, a może śliwkę robaczywkę. Wyniki sondażu mogą spowodować triumfalizm, a ten zostanie przez wyborców źle oceniony. Może dojść do konfliktu z powodu praw autorskich przypisywania sobie sukcesu.

Z jednej strony walczy sfora Adama Hofmana, do której przypisuje się Beatę Szydło, Przemysława Wiplera i Dawida Jackiewicza. Z drugiej stają naprzeciw doświadczeni politycy, często nazywani zakonem PC.

Zdaje się, że sukces w sondażu to zasługa młodych technokratów politycznych, a nie starych ideowców. Zupełnie osobno traktowana jest Anna Fotyga, której pikieta przed bramą cmentarną w trakcie ekshumacji zwłok Anny Walentynowicz ponoć nie przypadła do gustu prezesowi. Kaczyński jednak i tę okoliczność starał się przekuć na kosę, którą wszak szykuje na głowę Donalda Tuska.

Na naszych oczach polityka ulega zasadniczej zmianie. Nie tylko sondaż o tym świadczy, ale debata (kilka następnych jest w planach), która nie przyniosła względnych owoców nowych propozycji rozwiązań gospodarczych, to jednak pokazała, że należy dyskutować. PiS w sondażu dostał za to premię.

Jaka będzie odpowiedź PO? Exopose Tuska nie będzie wystarczające. Oczekiwania są tak wysokie, iż istnieją obawy, czy oczekiwania zostaną spełnione.

Wojna buldogów odbywa się nie tylko w PiS, PO ma podobny problem, a do tego koalicjant PSL zachowuje się tradycyjnie, w chwili kryzysu chce wyjść z koalicji do nowej koalicji.

Scena polityczna może ulec dekompozycji, a to w obecnym klinczu PO-PiS może (choć nie musi) wyjść na dobre.

piątek, 5 października 2012

Dekompozycja Platformy?





Wyniki sondażu TNS Polska (dawniej TNS OBOP) mogą szokować. Po raz pierwszy od pięciu lat PiS wyszedł na prowadzenie. I to tak zdecydowanie. W punktach sondażowych jest to 39:33. Żaden analityk sceny politycznej tego się nie spodziewał.

Nikt też się nie spodziewał takich szybkich rezultatów debaty ekonomicznej i prezentacji kandydata na premiera Piotra Glińskiego.

Czy to zasługa PiS? Na razie należy się skłaniać, że to bardziej "zasługa" PO i Donalda Tuska.

PiS i Kaczyński rozpychają się w życiu publicznym, Tusk jest nieobecny. Także nikt nie wie o kolejach expose, a nie będzie ono przyjemne dla społeczeństwa.

To są "owoce" PiS. Warto jednak pamiętać, że w przeszłości TNS miał grubą pomyłkę także dla "Forum" TVP Info, gdy przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi SLD uzyskiwało w sondażu 20%.

Nie musi tak jednak być tym razem. Niemniej rezultaty jesiennej ofensywy przynoszą plon. Co się stanie, gdy PiS wyprztyka się z debat, a kandydat Gliński się opatrzy? Nastąpi nieuchronna korekta.

Tusk nie może się tym pocieszać. Winien być obecny w przestrzeni publicznej, także jego ministrowie, którzy w większości nie nadają się do debat. Należy gros ministrów wymienić, wzmocnić społeczny przekaz. I być w ofensywie, ciągle być w mediach. Inicjować tematy, proponować rozwiązania, o których społeczeństwo niech się wypowiada. Nawet jeżeli miałyby nie zawsze być przyjemne dla rządzących.

W przestrzeni publicznej w tej chwili jest tylko obecny Kaczyński. Z PiS dochodzą już triumfalne głosy i widać takie zachowania. Wiceszef tej partii Adam Lipiński lekceważąco mówi: "Teraz łatwo pokonać Platformę". W PiS liczą na dekompozycję władzy, iż w PO coś pęknie, iż konserwatywne skrzydło Gowina wypowie posłuszeństwo. Temu będzie podporządkowana gra PiS. A Tusk będzie miał skrępowane ręce, nie wszystkie tematy mogą wejść na agendę. Jedyne wyjście: przekonywać społeczeństwo.


czwartek, 4 października 2012

Lenie i tchórze



Piotr Duda, szef "S", podpisaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego nowelę Prawa o zgromadzeniach nazywa "czarnym dniem polskiej demokracji". 

Duda widzi czarno, a ja czarno widzę jego. Najpiękniejszą kartę współczesnej historii potargali tacy, jak on. Ba, zgnoili, umoczyli w nieczystościach. Dlatego dzisiaj "Solidarność" śmierdzi.

A co wydala z siebie dzisiaj związek, który ja tworzyłem i pałami za to byłem częstowany? To powinien wiedzieć Duda. Bo dzieli się takimi nieczystościami, które zostają na papierze toaletowym.

Tenże Duda dodaje, że to "cofa nas do czasów mrocznej przeszłości PRL". Zacznijmy od tego, że on jest cofnięty, podtyka Polakom tenże papier toaletowy. Ani go nie było w tamtym czasie, a podobni jemu stali tam, gdzie Kaczyński i ZOMO. Po stronie tchórzy popuszczających po nogawkach.

Choć to metafora, to takiego zgnojenia najlepszych naszych kart historii mogą dokonać ludzie pokroju jego i prezesa PiS.

Czytać biedak nie potrafi ustaw, za to potrafi używany papier toaletowy podsuwać Polakom, jako lekturę swoich przemyśleń.

Takie śmierdziuchy dostały się do życia publicznego, jak Duda i jemu podobni. Lenie i tchórze.


środa, 3 października 2012

Upadek żurnalistyki - Skowroński



To, czego dopuścił się Krzysztof Skowroński w debacie PiS "Alternatywa" i prezentacji kandydata tej samej partii na premiera, pokazuje, jak nisko upadło dziennikarstwo tubylcze.

Dziennikarze już nie potrafią posługiwać się profesją, a jedynie ideami - parcianymi.

Na szczęście nie muszę się z takimi niedouczonymi dziennikarzami zmagać. Należałem do SDP i ZLP - i mam to dawno za sobą. Legitymacje zdałem wieki temu.

Wśród dziennikarzy protest przeciw Skowrońskiemu. Co wskórają? Nic. Jeżeli jakiś skutek odniosą, wybiorą jeszcze gorszego niedouczonego.

Idzie jeszcze gorsze. Zdecydowanie, bo "demokratyczny" internet w mediach zwycięży.

A tutaj poziom jest sięgający podłogi. Wystarczy przeczytać pierwszy z brzegu blog. Magiel. Prawica nienawidzi lewicy, lewica prawicy. 

Intelekt zawsze był dla arystokratów ducha. I tak zostanie na wieki.


wtorek, 2 października 2012

Hieny z PiS



Ileż rejwachu było, gdy w grobie Anny Walentynowicz nie znaleziono ciała Walentynowicz, a innej ofiary smoleńskiej. Nawet odbyło się posiedzenie Sejmu, na którym Donald Tusk z właściwą sobie kindersztubą przeprosił w imieniu władz, iż do takiej pomyłki doszło.

Nie dotarło to jednak do hien cmentarnych z PiS, które nawet musiały warować przy bramie cmentarnej, jak Anna Fotyga, gdy doszło do wydobycia z grobu truchła Walentynowicz.

Na powtórnym pogrzebie musiał być obecny prezes PiS, który takich okazji nie przepuści, aby zamanifestować swoje przywiązanie do tego, przy czym go nie było. Przy narodzinach "Solidarności".

Znowu popłynęły z jego ust słowa nikczemne, a także Marta Kaczyńska dała o sobie znać. Nikczemność ma genetyczną.

Co się okazuje po czasie? Śledczy z prokuratury wojskowej zgromadzili materiał dowodowy wystarczający do jednoznacznego stwierdzenia, że za pomyłkę ciał są odpowiedzialne rodziny ofiar, które źle rozpoznały swoich bliskich po katastrofie smoleńskiej.

Ludzkie? Ale politycy PiS na wszystkim chcą zyskiwać kapitał polityczny. Nawet zamieniają się w hieny cmentarne, aby coś ugrać dla siebie, a konkurenta pogrążyć. Celuje w tym Jarosław Kaczyński, dla którego mantrą jest "wina Tuska".

poniedziałek, 1 października 2012

Tchórz Kaczyński



Dlaczego kolejny raz Jarosław Kaczyński chowa się za innego? Za brata Lecha, za Kazimierza Marcinkiewicza, a obecnie za Piotra Glińskiego, kandydata PiS na premiera?

Pisałem, iż jest tchórzem. Pisałem, że nie wierzy w zwycięstwo. Pisałem, że kieruje nim zemsta.

Takie zastępowanie siebie w polityce jest jej surogatem. Czy Kaczyński jest namiastką polityka, namiastką człowieka? Wiele wskazywałoby, że tak. Ale nie można mu odmówić talentów politycznych, bo stworzyć taki ruch partyjny koło siebie, jaki widzieliśmy choćby podczas brunatnego marszu "Obudź się Polsko!" niewielu w tym kraju potrafi.

Kaczyński nie wierzy w siebie, odkłada decyzje na potem. Już jest za późno, aby stanąć twarzą w twarz z porażką bądź zwycięstwem - i ponieść konsekwencje "na wozie", bądź "pod wozem".

Politykiem jest takim, jak jest wielka jego partia. A przywódcą żadnym - tchórzem.

Na szczęście dla Polski.

Marsz do władzy, czy zemsty?



Gdzie maszerował Jarosław Kaczyński wraz z o. Tadeuszem Rydzykiem w procesji "Obudź się Polsko!"? Na pewno szli po rząd dusz, ten ostatni jest świadomy, że zapewnią mu dobrze prosperujący biznes.

Z Kaczyńskim jest problem natury wiecznie przegrywającego. Ma za sobą rzesz "patriotów", napędem jego jest adrenalina zemsty. Czy tylko ta ostatnia kieruje go politycznie?

Wiele wskazuje, że tak. Na prezydenta pchnął brata Lecha, na pierwszego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Kandydatem PiS na premiera nie będzie on.

Tchórz? Tak. A tacy zawsze rejterują. Gdy sukces jest na wyciągnięcie ręki, podświadomie - a może nawet świadomie - skazują się na porażkę. Vide: ostatnie wybory prezydenckie.

Porażką obciążają innych. Kaczyński zawsze to robi. Jeżeli nie potrafi wziąć odpowiedzialności za siebie, mści się.

Czyli zemstą jest ów marsz i będą pozostałe działania tej jesieni. Politycy PiS zamiast wierzyć w prezesa, winni krytycznie przeczytać "Zemstę" hr. Fredry.

piątek, 3 sierpnia 2012

Internet coraz silniejszy



Internet staje się coraz bardziej opiniotwórczy, zaczyna kasować media tradycyjne. Ba, prasa papierowa staje się powoli bezużyteczna. Wiele gazet już teraz służy tylko do podcierania. Acz te najważniejsze, najbardziej profesjonalne zostaną. Będzie to arystokracja prasy, jak np. "Gazeta Wyborcza".

Internet jednak będzie decydował o wyborach. Wszelkich wyborach: politycznych, konsumenckich. Będzie też pełnił inne funkcje: sklepów, mody. Pewnie nigdy w nim nie będzie tlenu i trzeba będzie wyjść na świeże powietrze, na spacer. Chociaż - kto wie?

Instytut Monitorowania Mediów przeprowadził badania (eksperyment). Zestawił opiniotwórczość mediów tradycyjnych i internetu. Okazało się, że internet dystansuje coraz bardziej - nie tylko gazety - ale także radio i telewizję.

Pod względem cytowalności Facebook, Twitter, a także You Tube, zdystansowały wszystkie trzy kanały telewizji publicznej i dwa największych komercyjnych stacji. Zajęły odpowiednio: 5., 6., i 9. miejsca.

Ta tendencja zmienia się błyskawicznie z dnia na dzień. Demokracja internetowa będzie już jutro głównie decydowała o polityce i najważniejszych dziedzinach życia. Jak demokracja w klasycznych mediach, będzie miała te same wady i zalety, acz w dużo bardziej wyostrzonej formie. Krytyka będzie inwektywą, pomówieniem, obrazą i niestety nie do zwalczenia, bo monitorowanie internetu już w tej chwili jest niemożliwe.

Ludzie będą coraz bardziej chamscy? Ależ większości i tak brakowało kindersztuby. Zawsze szło gorsze - tak od początku świata interpretowali ludzie starsi. Dzisiejsi młodzi za dwa pokolenia powiedzą to samo o młodzieży z roku 2050.